Legendy miejskie, które krążyły po II Wojnie Światowej były o niebo lepsze niż garść dziesiejszych opowieści gimnazjalistów.
Podczas moich poszukiwań wejherowskich opowieści dotarłem do kolejnej – wydaje się interesującej legendy. Działo się to pod koniec II Wojny Światowej w Wejherowie. Na podwórku przy ul. Strzeleckiej chodziły słuchy o tym, że pojawia się tam duch niemieckiego żołnierza. Niespokojna dusza pojawiała się ponoć w zakrwawionym mundurze i straszyła ludzi. Ludzie, którzy nie musieli się tam pojawiać – nie wybierali się w te rejony. Sęk w tym, że na podwórku była … toaleta dla mieszkańców. Ci co rusz musieli mierzyć się ze strachem, obawą i zjawą. Pewnego razu z wychodka korzystał niczego nieświadomy jegomość. Siedział spokojnie, gdy nagle usłyszał głośne stukanie w drzwi. Krzyknął: Zajęte! i starał się nie przejmował łomotem. T
en jednak nie ustawał. Klient zdenerwował się nie na żarty. Z niedbale podciągniętymi spodniami otworzył gwałtownie drzwi i zobaczył ducha żołnierza. Według relacji z marszu osiwiał i uciekał trzymajac kurczowo spodnie. Duch już więcej się nie pokazał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz